Nowy zawodnik pojawił się na trasie, dokładniej zawodniczka.
Maxi skuter, a na nim starsza pani. Wygląda mi na mocne 50+, lekka otyłość, powiedziałbym klasyczna babcia, która małego wnusia buja na kolanie. Co robi na zatłoczonym dolocie do Krakowa? Przecież ją tu pozabijają. Nieświadoma zagrożenia? Nic bardziej mylnego.
Często się trafiamy gdzieś na odcinku od Józefa do Dietla, bywa, że nawet 3 razy w ciągu tygodnia. Miałem okazje się przyjrzeć.
Na wejściu dobry, solidny strój. Gruba, skórzana kurtka z ochraniaczami, rękawice pełna profeska, bardziej pancerne od moich. Spodnie, buty, kask, wszystko górna pólka, widać, że nowe lub wyjątkowo zadbane. Strój typowy dla motocyklisty, a nie miastowego skuteraka w japonkach.
Dalej mamy zachowanie na drodze. Pełna kontrola w lusterkach, wszak na mieście naprawdę warto wiedzieć co się z tyłu dzieje. Zawsze mi miejsce zrobi jak dolatuje, to samo na światłach. Niejeden szczyl-kozak nie umie się zachować, kiedy stoi na światłach. Staje na środku jak panisko i blokuje tych z tyłu. Za to pani ładnie popatruje, czy ktoś się przepycha i jak trzeba to rusza trochę do przodu, żeby nowo-przybyły nie został pomiędzy autami, a mógł przepchać na front.
Wreszcie sama jazda. Dynamiczna, pewna, a miedzy lusterkami idzie jak dzika. Nie widzę tam strachu, tylko zimna krew. Aż miło spojrzeć jak się mnie trzyma, czy czasem prowadzi. Acz prowadzi rzadko, bo nie ma u niej cwaniakowania. Widzi szybsze i mocniejsze moto to robi miejsce i puszcza przodem. Klasa.
Obstawiam starą wyjadaczkę, która postanowiła na stare lata wrócić do swojej miłości. Ewentualnie pani, która minęła się z powołaniem i właśnie nadrabia. Nie ma to znaczenia, na światłach kłaniam się w pas.
Maxi skuter, a na nim starsza pani. Wygląda mi na mocne 50+, lekka otyłość, powiedziałbym klasyczna babcia, która małego wnusia buja na kolanie. Co robi na zatłoczonym dolocie do Krakowa? Przecież ją tu pozabijają. Nieświadoma zagrożenia? Nic bardziej mylnego.
Często się trafiamy gdzieś na odcinku od Józefa do Dietla, bywa, że nawet 3 razy w ciągu tygodnia. Miałem okazje się przyjrzeć.
Na wejściu dobry, solidny strój. Gruba, skórzana kurtka z ochraniaczami, rękawice pełna profeska, bardziej pancerne od moich. Spodnie, buty, kask, wszystko górna pólka, widać, że nowe lub wyjątkowo zadbane. Strój typowy dla motocyklisty, a nie miastowego skuteraka w japonkach.
Dalej mamy zachowanie na drodze. Pełna kontrola w lusterkach, wszak na mieście naprawdę warto wiedzieć co się z tyłu dzieje. Zawsze mi miejsce zrobi jak dolatuje, to samo na światłach. Niejeden szczyl-kozak nie umie się zachować, kiedy stoi na światłach. Staje na środku jak panisko i blokuje tych z tyłu. Za to pani ładnie popatruje, czy ktoś się przepycha i jak trzeba to rusza trochę do przodu, żeby nowo-przybyły nie został pomiędzy autami, a mógł przepchać na front.
Wreszcie sama jazda. Dynamiczna, pewna, a miedzy lusterkami idzie jak dzika. Nie widzę tam strachu, tylko zimna krew. Aż miło spojrzeć jak się mnie trzyma, czy czasem prowadzi. Acz prowadzi rzadko, bo nie ma u niej cwaniakowania. Widzi szybsze i mocniejsze moto to robi miejsce i puszcza przodem. Klasa.
Obstawiam starą wyjadaczkę, która postanowiła na stare lata wrócić do swojej miłości. Ewentualnie pani, która minęła się z powołaniem i właśnie nadrabia. Nie ma to znaczenia, na światłach kłaniam się w pas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz