O samej imprezie za wiele nie powiem, bo i co tu mówić. Zaczęło się delikatnie ale z morderczym tempem, także wiadomo było co będzie. Zabawa była przednia, w pewnym momencie przeszedłem na system klatkowy, gdzie tylko wyrywki z filmu były. Pamiętam, że było pite z gwinta i ogólnie nawet nie chodziło o najebanie, a o zmęczenie i to jest w zasadzie klasyk i ciepłe uczucie, kiedy chlejesz wódę z ludźmi, którzy na pewno o ciebie zadbają i wiesz, że możesz do mety na luzaku.
Ale ja nie o tym, bo oto jestem budzony. Jestem w taksówce, budzi mnie kierowca, jestem pod swoim domem, mam kurtkę na grzebiecie, portfel i telefon na miejscu, wszystko to ogarnąłem w ułamku sekundy. Lata doświadczeń, wiadomo. Znaczy kolejny wieczór na remis, elegancko.
Ja: ile płacę?
Kierownik z pięknym ukraińskim zaśpiewem: już opłacone [ciepła myśl do troskliwych ziomów popłynęła]
J: o proszę, to bardzo dziękuję, dobranoc
K: a co z nim?
Tu następuje lekka konsterna, bo w sensie z kim. Nikt koło mnie nie siedzi, na przednim siedzeniu też nikogo.
J: z kim?
K: no z pana kolegą
J: jakim kolegą? przecież tu nikogo nie ma
Jakieś niepokoje mi zaczynają latać po bani, bo przecież to ja jestem najebany jak szpadel, to ja rano będę miał okolice 1,2 i tendencję wzrostową, to ja jestem winny w razie kolizji.
Kierownik zapalił małą lampeczkę w aucie i stała się jasność.
Ziom leżał poskładany w miejscu na nogi, spał tam sobie grzecznie, idealnie wkomponowany i nawet nie drgnął, kiedy ja tam zacząłem się głośno śmiać, obsmarkując się przy tym wyśmienicie.
K: co ja mam z nim zrobić?
J: spoko, wiem gdzie on mieszka, jedźmy
No i pojechaliśmy, ja już żywy całkowicie, bo jak to zwykle u mnie bywa, ja bardziej zmęczony niż najebany, znaczy obie te kwestie mocno, ale po 30min głębokiej kimy w taxi czułem się jak młody bóg. Poturlaliśmy dwie wiochy dalej, na miejscu dobudziłem zioma, który również wykazał się lekką konsterną, w sensie co ja tutaj robię, ale to też doświadczony wojownik, więc nie pytał o nic więcej, tylko pohalsował do chałupy i zapadł w zimowy sen.
Kierownik odstawił mnie z powrotem do domu i nawet mocno nie zdarł za dodatkową przejażdżkę.
Zaliczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz