- Dzień dobry panie Pawle, jak się pan miewa?
- Dzień dobry. Czuje się całkiem nieźle. Właściwie to czemu zadajesz samemu sobie to pytanie chory debilu?
- A tak jakoś wyszło. Znajdzie pan chwilę na krótki wywiad?
- Oczywiście. Znam temat, bo przecież sam do siebie mówię, ale przez grzeczność, jaki temat?
- Chciałem spytać o pana największe sympatie drogowe.
- O ho ho, to temat rzeka, ale postaram się w paru zdaniach skreślić. Usiądziemy?
- No kurwa przecież siedzę.
- No w sumie ja też.
- Dajesz.
- Pierwsze i niekwestionowane miejsce zajmują mistrzowie, którzy wrzucają prawy kierunek, żeby zjechać na pobocze w celu wzięcia większego zamachu do zawracania. Oni już na zawsze będą mieli specjalny zakątek w moim serduszku. Pod to można też podpiąć tych twardzieli, którzy zapominają, że już nie siedzą w osiemnasto-kołowcu, tylko w swoim wysłużonym Tico, kiedy biorą potężny zamach do skrętu. Tak zdecydowanie jest to pierwsze miejsce.
- A dalej? Proszę powiedzieć jak to wygląda dalej.
- No cóż. Na drugim miejscu mam ten typ ludzi, którzy wolą być chujami, niż gapami. Wiesz o co mi chodzi?
- Jak mam kurwa nie wiedzieć, przecież...
- No dobra, już dobra. W każdym razie ten typ, który się zagapi, coś na drodze spierdoli, a potem udaje, że tak miało być, żeby nie wyszło, że jest cipą. Potem masz taką sierotę w korku, która stoi prawie w poprzek obu pasów, a kiedy Cię zauważa, to zamiast się ruszyć to gapi się na Ciebie bezczelnie. I ta mina, że wie co robi. Planował to już od wczoraj, bo wszędzie piszą, że motocykliści są źli. Są też tacy, którzy udają ślepych w opór. Zdarzały się akcje, gdzie pukałem uprzejmie chujowi pięścią w szybę, a on dalej nic. Zajęty patrzeniem przez drugi okno, bo tam ciekawa barierka ochronna jest. Te klimaty.
- Rozumiem, a dalej?
- Jeszcze chwila, bo to nie koniec drugiej lokaty. Tam jest jeszcze miejsce dla tych złośliwych pizduń, które mają miejsce, żeby się ruszyć, ale stoją w miejscu i przez szybę patrzą z fascynacją jak ciśniesz się tam na milimetry. Oczywiście gotowi otworzyć szybę (łapa już na guziku), żeby zjebać praworządnie jak tkniesz mu lusterko. Ten typ, który jest bezustannie jebany w dupę w pracy i strasznie mu trzeba znaleźć kogoś, na kim on będzie mógł wywrzeć swój słuszny gniew. Nawet czasem im współczuję. Życie.
- Dobrze, dalej?
- Następny rodzaj jest dość wyjątkowy. Nie ma z nimi jakiejś większej tragedii, ale to właśnie ten typ mnie wkurwia do nieprzytomności. Wyobraź sobie taki scenariusz. Krzyżówka typ T. Dojeżdżasz, masz do wyboru prawo i lewo pod kątem prostym, przed Tobą typowy złamas, stoi idealnie na środku, bez kierunku. Nikt nie wie gdzie pojedzie, on zresztą chyba też nie. Właśnie robi wyliczankę. Rozbudowana sytuacja. Dolatujesz do takiej krzyżówki, kilka aut przed Tobą, ale nie wiesz z której objeżdżać, bo złamas na froncie jeszcze nie zdecydował. Oczywiście nie muszę wspominać, że potem skręci i tak bez kierunku? No właśnie. W bonusie jeszcze wyobraź sobie podobną akcję, ale na krzyżówce ze światłami. Złamas jest pierwszy, zapala się zielone, on czeka, pewnie dalej losuje kierunek. Wreszcie leniwie rusza, bardzo wolno. Zanim zjedzie już pali się pomarańczowe. Nikt za nim nie przejedzie, choć zwykle leci tu 4-5 aut. Nikt, nawet Ty, bo nadal nie wiesz z której strony się ustawić. No złamas.
- Rozumiem, rozumiem, znam, a choćby z dziś akcja.
- No właśnie.
- Czy mamy coś jeszcze?
- W zasadzie to chyba nie. Są oczywiście unikaty, ale takich szablonowych chujów to już chyba więcej mi do głowy nie przychodzi. Oczywiście jest masa akcji z wymuszaniem i zajeżdżaniem drogi, ale tutaj biorę na siebie, bo to mnie gorzej widać, bo to ja dynamicznie jadę. Jasne, że bym chciał, żeby byli świadomi mojej obecności, ale w sumie już przywykłem, że na drodze pierwszeństwo nie należy się temu , który ma po swojej stronie przepisy, a temu, którego mniej zaboli dzwon. Bywa. Jest ok. Nie wkurwiam się.
- Świetnie, doskonale. Pozostaje jedna kwestia. Ten wywiad zrodził się w Twojej-mojej głowie pod wpływem dzisiejszej akcji. W ogóle o niej nie wspomniałeś.
- Bo chujowo poprowadziłeś ten wywiad.
- No ale przecież gadasz sam ze sobą, to do kogo masz teraz pretensje?
- Ja pierdole.
- Po prostu to opisz, ok?
- No dobra. Chodzi o starszych kierowców. Nie chciałem o tym pisać, bo jest masa starszych kierowców, którzy świetnie jeżdżą i są w pełni świadomi tego, że ich czas reakcji się pogarsza. Nie zmienia to jednak faktu, że stare ślepe dziady są na tych drogach i wielu z nich to potencjalni mordercy. Zastanawiałem się, czy są statystyki wypadków śmiertelnych motocyklistów po wymuszeniu, pod względem wieku sprawcy. Myślę, że 60+ byłoby wysoko.
- Dalej nic nie powiedziałeś o dzisiejszej akcji. Wstydzisz się, bo nie chcesz generalizować?
- Trochę?
- Powiesz to w końcu?
- Już. Emeryt-rajdowiec. Tak nazwałem tą grupę na cześć dzisiejszego wymiatacza. Było to na krzyżówce przed Mostem Zwierzynieckim. Miałem zielone i już miałem ruszać, kiedy moim oczom ukazał się ON. Głowy nie dam, ale to chyba była dełu nexia, lub coś innego dawno pełnoletniego. Szedł na bombie prostopadle do mnie. Zakładam, że był na tej krzyżówce parę dni temu i skojarzył, że wtedy miał tu zielone. Tak to miejsce zapamiętał. Ewentualnie w myśl starej zasady, że jak przejedziesz dostatecznie szybko to czerwone się nie liczy. W każdym razie już z daleka widziałem, że ciśnie ile fabryka kiedyś dała i przecina swoje czerwone. W tym miejscu zdał sobie sprawę, że chyba nie przemyślał całego manewru do końca. Już widziałem jego starą mordę z resztką siwych włosów. Brakowało tylko, żeby jechał w kapeluszu. Widziałem to przerażenie malujące się na jego ryju, kiedy zrozumiał, że po przejechaniu czerwonego na pizdzie następuje skręt w prawo pod kątem prostym. Widziałem jak go wgniotło w fotel, jak zacisną zęby, jak skręcił kierę i czekał na łaskę bożą. Przyznam, że z początku planowałem po prostu pojechać lewym pasem obok tego durnia, ale teraz winszowałem sobie powstrzymania się w sam czas. Dziadka wyjebało na lewy pas od razu. W zasadzie dopiero na lewym coś zaczęło się dziać w sprawie tego skrętu. Patrząc na jego ryj nie byłem pewien, czy pierwszy skończy się asfalt, czy może pikawa wysiądzie. Zmieścił się na lewym poboczu, do barierki może metr. Dał radę i przeżył. Jechałem chwilę za nim. Na skrzyżowaniu za mostem skręcił w prawo. Bez kierunku. Strzałka zielona już się nie paliła. Pojechałem dalej ze świadomością, że on gdzieś tam jest, że jeszcze mogę go spotkać. Myślałem o nim całą dalszą drogę. Pomysł wywiadu zrodził się gdzieś na Dietla. Tak, to by było chyba na tyle.
- Bardzo dziękuję panie Pawle za wyczerpujący wywiad.
- Dziękuję. Czy mogę się już napić herbaty?
- Właśnie miałem spytać o to samo.
- Dzień dobry. Czuje się całkiem nieźle. Właściwie to czemu zadajesz samemu sobie to pytanie chory debilu?
- A tak jakoś wyszło. Znajdzie pan chwilę na krótki wywiad?
- Oczywiście. Znam temat, bo przecież sam do siebie mówię, ale przez grzeczność, jaki temat?
- Chciałem spytać o pana największe sympatie drogowe.
- O ho ho, to temat rzeka, ale postaram się w paru zdaniach skreślić. Usiądziemy?
- No kurwa przecież siedzę.
- No w sumie ja też.
- Dajesz.
- Pierwsze i niekwestionowane miejsce zajmują mistrzowie, którzy wrzucają prawy kierunek, żeby zjechać na pobocze w celu wzięcia większego zamachu do zawracania. Oni już na zawsze będą mieli specjalny zakątek w moim serduszku. Pod to można też podpiąć tych twardzieli, którzy zapominają, że już nie siedzą w osiemnasto-kołowcu, tylko w swoim wysłużonym Tico, kiedy biorą potężny zamach do skrętu. Tak zdecydowanie jest to pierwsze miejsce.
- A dalej? Proszę powiedzieć jak to wygląda dalej.
- No cóż. Na drugim miejscu mam ten typ ludzi, którzy wolą być chujami, niż gapami. Wiesz o co mi chodzi?
- Jak mam kurwa nie wiedzieć, przecież...
- No dobra, już dobra. W każdym razie ten typ, który się zagapi, coś na drodze spierdoli, a potem udaje, że tak miało być, żeby nie wyszło, że jest cipą. Potem masz taką sierotę w korku, która stoi prawie w poprzek obu pasów, a kiedy Cię zauważa, to zamiast się ruszyć to gapi się na Ciebie bezczelnie. I ta mina, że wie co robi. Planował to już od wczoraj, bo wszędzie piszą, że motocykliści są źli. Są też tacy, którzy udają ślepych w opór. Zdarzały się akcje, gdzie pukałem uprzejmie chujowi pięścią w szybę, a on dalej nic. Zajęty patrzeniem przez drugi okno, bo tam ciekawa barierka ochronna jest. Te klimaty.
- Rozumiem, a dalej?
- Jeszcze chwila, bo to nie koniec drugiej lokaty. Tam jest jeszcze miejsce dla tych złośliwych pizduń, które mają miejsce, żeby się ruszyć, ale stoją w miejscu i przez szybę patrzą z fascynacją jak ciśniesz się tam na milimetry. Oczywiście gotowi otworzyć szybę (łapa już na guziku), żeby zjebać praworządnie jak tkniesz mu lusterko. Ten typ, który jest bezustannie jebany w dupę w pracy i strasznie mu trzeba znaleźć kogoś, na kim on będzie mógł wywrzeć swój słuszny gniew. Nawet czasem im współczuję. Życie.
- Dobrze, dalej?
- Następny rodzaj jest dość wyjątkowy. Nie ma z nimi jakiejś większej tragedii, ale to właśnie ten typ mnie wkurwia do nieprzytomności. Wyobraź sobie taki scenariusz. Krzyżówka typ T. Dojeżdżasz, masz do wyboru prawo i lewo pod kątem prostym, przed Tobą typowy złamas, stoi idealnie na środku, bez kierunku. Nikt nie wie gdzie pojedzie, on zresztą chyba też nie. Właśnie robi wyliczankę. Rozbudowana sytuacja. Dolatujesz do takiej krzyżówki, kilka aut przed Tobą, ale nie wiesz z której objeżdżać, bo złamas na froncie jeszcze nie zdecydował. Oczywiście nie muszę wspominać, że potem skręci i tak bez kierunku? No właśnie. W bonusie jeszcze wyobraź sobie podobną akcję, ale na krzyżówce ze światłami. Złamas jest pierwszy, zapala się zielone, on czeka, pewnie dalej losuje kierunek. Wreszcie leniwie rusza, bardzo wolno. Zanim zjedzie już pali się pomarańczowe. Nikt za nim nie przejedzie, choć zwykle leci tu 4-5 aut. Nikt, nawet Ty, bo nadal nie wiesz z której strony się ustawić. No złamas.
- Rozumiem, rozumiem, znam, a choćby z dziś akcja.
- No właśnie.
- Czy mamy coś jeszcze?
- W zasadzie to chyba nie. Są oczywiście unikaty, ale takich szablonowych chujów to już chyba więcej mi do głowy nie przychodzi. Oczywiście jest masa akcji z wymuszaniem i zajeżdżaniem drogi, ale tutaj biorę na siebie, bo to mnie gorzej widać, bo to ja dynamicznie jadę. Jasne, że bym chciał, żeby byli świadomi mojej obecności, ale w sumie już przywykłem, że na drodze pierwszeństwo nie należy się temu , który ma po swojej stronie przepisy, a temu, którego mniej zaboli dzwon. Bywa. Jest ok. Nie wkurwiam się.
- Świetnie, doskonale. Pozostaje jedna kwestia. Ten wywiad zrodził się w Twojej-mojej głowie pod wpływem dzisiejszej akcji. W ogóle o niej nie wspomniałeś.
- Bo chujowo poprowadziłeś ten wywiad.
- No ale przecież gadasz sam ze sobą, to do kogo masz teraz pretensje?
- Ja pierdole.
- Po prostu to opisz, ok?
- No dobra. Chodzi o starszych kierowców. Nie chciałem o tym pisać, bo jest masa starszych kierowców, którzy świetnie jeżdżą i są w pełni świadomi tego, że ich czas reakcji się pogarsza. Nie zmienia to jednak faktu, że stare ślepe dziady są na tych drogach i wielu z nich to potencjalni mordercy. Zastanawiałem się, czy są statystyki wypadków śmiertelnych motocyklistów po wymuszeniu, pod względem wieku sprawcy. Myślę, że 60+ byłoby wysoko.
- Dalej nic nie powiedziałeś o dzisiejszej akcji. Wstydzisz się, bo nie chcesz generalizować?
- Trochę?
- Powiesz to w końcu?
- Już. Emeryt-rajdowiec. Tak nazwałem tą grupę na cześć dzisiejszego wymiatacza. Było to na krzyżówce przed Mostem Zwierzynieckim. Miałem zielone i już miałem ruszać, kiedy moim oczom ukazał się ON. Głowy nie dam, ale to chyba była dełu nexia, lub coś innego dawno pełnoletniego. Szedł na bombie prostopadle do mnie. Zakładam, że był na tej krzyżówce parę dni temu i skojarzył, że wtedy miał tu zielone. Tak to miejsce zapamiętał. Ewentualnie w myśl starej zasady, że jak przejedziesz dostatecznie szybko to czerwone się nie liczy. W każdym razie już z daleka widziałem, że ciśnie ile fabryka kiedyś dała i przecina swoje czerwone. W tym miejscu zdał sobie sprawę, że chyba nie przemyślał całego manewru do końca. Już widziałem jego starą mordę z resztką siwych włosów. Brakowało tylko, żeby jechał w kapeluszu. Widziałem to przerażenie malujące się na jego ryju, kiedy zrozumiał, że po przejechaniu czerwonego na pizdzie następuje skręt w prawo pod kątem prostym. Widziałem jak go wgniotło w fotel, jak zacisną zęby, jak skręcił kierę i czekał na łaskę bożą. Przyznam, że z początku planowałem po prostu pojechać lewym pasem obok tego durnia, ale teraz winszowałem sobie powstrzymania się w sam czas. Dziadka wyjebało na lewy pas od razu. W zasadzie dopiero na lewym coś zaczęło się dziać w sprawie tego skrętu. Patrząc na jego ryj nie byłem pewien, czy pierwszy skończy się asfalt, czy może pikawa wysiądzie. Zmieścił się na lewym poboczu, do barierki może metr. Dał radę i przeżył. Jechałem chwilę za nim. Na skrzyżowaniu za mostem skręcił w prawo. Bez kierunku. Strzałka zielona już się nie paliła. Pojechałem dalej ze świadomością, że on gdzieś tam jest, że jeszcze mogę go spotkać. Myślałem o nim całą dalszą drogę. Pomysł wywiadu zrodził się gdzieś na Dietla. Tak, to by było chyba na tyle.
- Bardzo dziękuję panie Pawle za wyczerpujący wywiad.
- Dziękuję. Czy mogę się już napić herbaty?
- Właśnie miałem spytać o to samo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz