Także ponad tydzień po zlocie uznałem, że już mnie wkurwia brak prawego, tylnego kierunku. Na mieście bywa dziwnie.
Znalazłem starą lutownicę i to było w sumie wszystko. Wziąłem się do roboty.
Kierunek
był jednorazowy, w sensie nierozkładalny. Wyjąłem superglue, po czym wyrwałem chuja z
korzeniami. W środku znalzłem dwa spawy, z czego jeden zerwany. Kurwa
mać, kierunki za gruby hajs, a w środku wygląda jak te chińskie wynalazki z kwejka.
Nie miałem cyny, więc użyłem
ołowianej figurki. Nie chciało się kleić i ciągle zrywało, bo kabelka mało,
więc złapałem na superglue i wtedy wyciapałem to ołowiem.
Złapało, kierunek zadziałał, wiedziałem, że brat będzie dumny.
Ujebało się przy składaniu. Jutro kupię cynę i trochę tego takiego rozpuszczalnego smarowidła. Będzie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz