Miśkowi się dziecko urodziło, to samo, którego poczęcie kiedyś opijaliśmy, kiedy to Maciuś wyjebał jakiemuś leszczowi pod knajpą, który to potem po pałkarnie dzwonił. Opisywałem to kiedyś.
Wtedy pisałem Czaruś, zamiast Maciuś, że niby jakieś incognito typ i te klimaty, ale Maciuś wstydu nie ma, więc sobie podarowałem.
Tak zrobiliśmy.
Prezenty kupione, ekipa zebrana. Idziemy do Miśka pokoju. Tak się składa, że do niego się idzie koło
kuchni. Idziemy cichaczem, tak z 15 osób, mijamy kuchnię... a tam Misiek.
Nic nie mówi, patrzy na nas.
Obstawiam, że jebany czesze nam mejle.Dostał wagon ciuszków dla dzieciora i oczywiście, innej opcji nie było, butelkę złotej Olmeki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz