Sprawa jest taka. Po zakupie domu podłączyliśmy się do miejskich
ścieków, a bycze szambo zostało. Rury pociągnęliśmy i woda z dachu tam
spływa. Mamy dwa otwory do szmaba. Zrzucam tam psie gówna. Jako, że
autko po tym jeździ, a także jest Młoda, to otwory zabezpieczone są
grubymi, stalowymi płytami. Bardzo ciężkie, tylko ja je mogę unieść.
Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre strony jak wyżej, za to dziś powiem o złej stronie.
Mamy piękny dzionek, Młoda się moczy w baseniku, J monitoruje z kawką w ręce, ja ganiam po podwórku z wiaderkiem i szufelką, zbieram urobek mojej psiarni. To jednak jest w sumie 100 kilo psa, rozdzielone na dwie dupy, jest co zbierać.
Pozbierałem, polazłem do szamba, uchyliłem klapę, przechyliłem wiaderko i myślę, że to był moment, kiedy w bani mi przeprocesowało i pojąłem swój błąd.
Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre strony jak wyżej, za to dziś powiem o złej stronie.
Mamy piękny dzionek, Młoda się moczy w baseniku, J monitoruje z kawką w ręce, ja ganiam po podwórku z wiaderkiem i szufelką, zbieram urobek mojej psiarni. To jednak jest w sumie 100 kilo psa, rozdzielone na dwie dupy, jest co zbierać.
Pozbierałem, polazłem do szamba, uchyliłem klapę, przechyliłem wiaderko i myślę, że to był moment, kiedy w bani mi przeprocesowało i pojąłem swój błąd.
Tydzień byłem w delegacji. Dziewczyny czasu nie traciły, srały na
potęgę. J zbierała w wiaderko, ale nie mogła zrzucić do szamba, bo nie
mogła unieść klapy (to ta zła strona jbc). Kupy zostawiała w wiaderku.
Kupy te dostawały lekkiego deszczu i porannej rosy, następnie schły w
słońcu. Po kilku dniach takiej kuracji przestały być kupami, a zaczęły
być jedną, gigantyczną, stwardniałą kupą.
Przechyliłem wiaderko, poleciał ten mój drobny urobek, a potem, przez ułamek sekundy widziałem, wypadł kilkukilowy kloc gówna.
Usłyszałem mrukliwe, donośne: pyyyyylllluuuummmmmmm.
A potem było jak w filmie. Wyjebał gejzer gówna i ujebał mnie od stóp do głów.
...
Przez chwilę stałem zamurowany, w szoku kompletnym, na wdechu. To było tak przejebane, że nie mogło się wydarzyć naprawdę. Zacząłem wołać J w panice, krzyczałem, żeby mi szlauch podciągnęła. Głupi jej powiedziałem czemu, przez co musiałem dłużej czekać. Nie dawała rady dociągnąć węża do mnie, bo się zataczała ze śmiechu. Ja tam umierałem duszą!
To zabawne jak w takich momentach działa nasz umysł. Ja dla przykładu wycofałem się do swojego szczęśliwego miejsca i stamtąd obserwowałem wszystko. Cieszyłem się nawet, że wąż jest rozwinięty na słońcu i pierwsze momenty polewania były nawet ciepłe. I do oczu mi się nie dostało i ryj też zamknięty miałem. Same plusy.
Także to jest bardzo ważne, żeby klapa była ciężka, żeby dziecko unieść nie mogło. Bardzo.
Przechyliłem wiaderko, poleciał ten mój drobny urobek, a potem, przez ułamek sekundy widziałem, wypadł kilkukilowy kloc gówna.
Usłyszałem mrukliwe, donośne: pyyyyylllluuuummmmmmm.
A potem było jak w filmie. Wyjebał gejzer gówna i ujebał mnie od stóp do głów.
...
Przez chwilę stałem zamurowany, w szoku kompletnym, na wdechu. To było tak przejebane, że nie mogło się wydarzyć naprawdę. Zacząłem wołać J w panice, krzyczałem, żeby mi szlauch podciągnęła. Głupi jej powiedziałem czemu, przez co musiałem dłużej czekać. Nie dawała rady dociągnąć węża do mnie, bo się zataczała ze śmiechu. Ja tam umierałem duszą!
To zabawne jak w takich momentach działa nasz umysł. Ja dla przykładu wycofałem się do swojego szczęśliwego miejsca i stamtąd obserwowałem wszystko. Cieszyłem się nawet, że wąż jest rozwinięty na słońcu i pierwsze momenty polewania były nawet ciepłe. I do oczu mi się nie dostało i ryj też zamknięty miałem. Same plusy.
Także to jest bardzo ważne, żeby klapa była ciężka, żeby dziecko unieść nie mogło. Bardzo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz