I kiedy stoisz na jakimś nieoświetlonym klepisku, podniesionym do rangi Park and Ride i drapiesz zamarźnięte szyby, ale nakurwiasz srogo jak ten typ z Fargo i byś tak nakurwiał do usranej, bo drapiesz i nic, ale potem sobie przypominasz, że nie jesteś już w pracy, więc myślenie już nie jest zakazane, więc odpalasz szare i po chwili już rozumiesz.
Wsiadasz i zdrapujesz szron od środka, po czym odjeżdżasz ku latarniom migoczącym w oddali, romantycznie zasłoniętych dymem z palonych śmieci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz