Była dokładnie 5:40, kiedy J mnie zbudziła i kiedy to usłyszałem jęk rwanego metalowego rusztowania basenu. Burza uderzyła.
Kolejne parę minut to bieganie po ogródku i zbieranie sprzętów i prania. Potem już się nie dało. Najpierw byłem świadkiem zmasakrowania naszego małego grila, co było trochę smutne, za to chwilę później burza już wjechała na ostrej kurwie i zafundowała mi oglądanie z pierwszego rzędu, kiedy to wiekowa wierzba sąsiada rozjebała się na pół i posypała na glebę, szczęśliwie, nie wyjebując sąsiadowi w dom.
Jedyny pozytyw taki, że Młoda całą burzę jape cieszyła. Lubi, po tacie.
Po 7 pozbierałem bety i wyruszyłem do fabryki. W tym momencie jeszcze nie wiedziałem jaką cenę zapłacę za swoje wczorajsze lenistwo.
Wczoraj, na powrocie zaświecił się komornik. Powinienem był zatańczyć z miejsca, ale wiedziałem, że z dupą w palcu do domu dojadę, a rano odwiedzę Krzeszowicki Orlen.
Jest rano, jadę właśnie do Krzeszowic i mijam krajobraz po bitwie. Zerwane linie wysokiego napięcia, pogruchotane betonowe słupy, kilka domów ruszonych, bo rozpierdolonych drzew nie liczę. Na drodze ślisko i każda redukcja biegów kończy się uroczym tańcem dupy. Do Krzeszowic dobiłem na spokoju.
Stoję na Orlenie, już do zalewania gotowy. Przez łeb mi przeleciało, że byłoby zabawnie, jakby im stacje ta wichura pojebała.
Z przemyśleń wyrywa mnie głos pracownika stacji.
- przykro mi. stacja nie działa, nie mam prądu
- aha...
To sobie kurwa wymyśliłem. Na szczęście niespełna kilometr dalej jest drugi Orlen. Na luziku.
Drugi Orlen nie działa. Lus, jest Mosur jeszcze.
- prądu nie ma, przykro mi.
Stoję jak ta pizda i zastanawiam się, czy dojadę do rogatek Krakowa, chociaż do Arge, które jest na wylocie. No, gdybym od razu bujnął tam, to bym dojechał, a teraz to jestem w dupie i już.
I to jest właśnie ten moment, kiedy upadłem naprawdę bardzo, ale to bardzo nisko. Wróciłem do domu i spuściłem paliwo z kosiarki. Do Arge doturlałem na oparach.
Kolejne parę minut to bieganie po ogródku i zbieranie sprzętów i prania. Potem już się nie dało. Najpierw byłem świadkiem zmasakrowania naszego małego grila, co było trochę smutne, za to chwilę później burza już wjechała na ostrej kurwie i zafundowała mi oglądanie z pierwszego rzędu, kiedy to wiekowa wierzba sąsiada rozjebała się na pół i posypała na glebę, szczęśliwie, nie wyjebując sąsiadowi w dom.
Jedyny pozytyw taki, że Młoda całą burzę jape cieszyła. Lubi, po tacie.
Po 7 pozbierałem bety i wyruszyłem do fabryki. W tym momencie jeszcze nie wiedziałem jaką cenę zapłacę za swoje wczorajsze lenistwo.
Wczoraj, na powrocie zaświecił się komornik. Powinienem był zatańczyć z miejsca, ale wiedziałem, że z dupą w palcu do domu dojadę, a rano odwiedzę Krzeszowicki Orlen.
Jest rano, jadę właśnie do Krzeszowic i mijam krajobraz po bitwie. Zerwane linie wysokiego napięcia, pogruchotane betonowe słupy, kilka domów ruszonych, bo rozpierdolonych drzew nie liczę. Na drodze ślisko i każda redukcja biegów kończy się uroczym tańcem dupy. Do Krzeszowic dobiłem na spokoju.
Stoję na Orlenie, już do zalewania gotowy. Przez łeb mi przeleciało, że byłoby zabawnie, jakby im stacje ta wichura pojebała.
Z przemyśleń wyrywa mnie głos pracownika stacji.
- przykro mi. stacja nie działa, nie mam prądu
- aha...
To sobie kurwa wymyśliłem. Na szczęście niespełna kilometr dalej jest drugi Orlen. Na luziku.
Drugi Orlen nie działa. Lus, jest Mosur jeszcze.
- prądu nie ma, przykro mi.
Stoję jak ta pizda i zastanawiam się, czy dojadę do rogatek Krakowa, chociaż do Arge, które jest na wylocie. No, gdybym od razu bujnął tam, to bym dojechał, a teraz to jestem w dupie i już.
I to jest właśnie ten moment, kiedy upadłem naprawdę bardzo, ale to bardzo nisko. Wróciłem do domu i spuściłem paliwo z kosiarki. Do Arge doturlałem na oparach.
Zalales SV mieszanka do dwusuwa? Rozumiem, ze tylko dlatego ze spuszczenie ropy z Landary bylo za trudne? :)
OdpowiedzUsuńKosiarki to 99% czterosuwy
OdpowiedzUsuń