sobota, 18 maja 2019

MOTO - pies

Leciałem sobie przez wieś, tak się złożyło przepisowo i wyskoczył mnie pies, ale nie gdzieś przypadkiem, tylko wypadł za jakiejś chałupiny i zastartował wprost do mnie. Klamkę wcisnąłem tak mocno, że tylne koło mi poderwało lekko z ziemi. Zatrzymałem się dosłownie milimetry przed tym psem, a ten w podzięce ugryzł mnie w przednie koło. o.

środa, 15 maja 2019

nieMOTO - korpo

Praca w korpo jest specyficzna, dam wam garść obrazków tylko z dzisiaj.
Kibel, szczanie, idealnie o równej godzinie, co jest znamienne, bo oznacza przeskok między spotkaniami. Stoję przy pisuarze, ramię w ramię ze swoim szefem, licytujemy się kto był przed chwilą na bardziej spierdolonym spotkaniu.
Normalnie pracuje do 16, właśnie się zbliża 18 i z jednym ziomkiem, który również wali dłuższą szychtę, wędrujemy na inne piętro. Ziomuś ma sprawdzone informacje, bo w tym tygodniu zjechały się szyszki z całego świata i deliberują nad ważnymi sprawami. Jest wielkie spotkanie, więc jest catering górnopółkowy. Jest 18, więc pewnie sobie poszli na wypasioną kolacje, więc wyprawa w celu zajebania jedzenia, wiadomo.
Wbijamy do wielkiej sali konferencyjnej, a tam te wszystkie nadszyszkowniki usadzeni w małe koła, zaśmiewają się do rozpuku, a między nimi popierdala gość przebrany za czarodzieja, takie ze spiczastą czapką, jak Gandalf. 
Dobrze sobie ten obrazek poukładajcie, dwóch gości, przygarbionych, bladych i z przekrwionymi oczyma, od 10 godzin jebiących szychtę przed monitorem, z przerwami na siku, stoją teraz w drzwiach sali konferencyjnej i patrzą na swoje szefostwo. I na czarodzieja.
Tak. Korpo.