Notka z 04.11.2013
Całą noc wczoraj padało.
Rano przyszły przymrozki, więc jak wstałem, żeby psiarnie na szczanie puścić to zauważyłem śliczną szklaneczkę na ulicy.
Słońce wstaje koło 6 rano, ja natomiast wyjeżdżam do roboty koło 7.30. Nisko stojące słoneczko miało półtorej godziny nieskrepowanego ocieplania asfaltu.
Kiedy odpalałem moto o 7.30 widok był naprawdę fajny. Płot mi parował :)
Droga do pracy była jeszcze lepsza. Roztopiło szklankę, ale za to wszystko mokre i zimne. Bardzo ślisko, miejscami jeszcze lód, a na to wszystko nisko stojące słońce waliło prosto w pysk (do pracy jadę dokładnie na wschód, a wracam dokładnie zachód. Rano słońce w pysk, na powrocie popołudniu słońce w pysk). Teraz dodatkowo droga była cała mokra i cudownie odbijała promienie słońca. Na to nałożyła się niska temperatura i parowanie szyby w garnku, która dawała mi prosto przed oczami piękne refleksy i wszystkie kolory tęczy.
SVka to jednak SVka, a nie jakiś GS. Tu już pod manetą coś się dzieje, także dziś była lekcja subtelności pełną gębą. Delikatne kręcenie, delikatne hamowanie, wszystko cacy, buzi, milusi.
Dawno się tak dobrze nie bawiłem :)
I tak, wiem. Jestem zjebany, ale to w żadnym stopniu nie umniejsza frajdy.
I tak, też wiem, że jak któregoś dnia w końcu napiszę krótkie, lakoniczne 'wyjebałem' to usłyszę w odpowiedzi 'było do przewidzenia', ewentualnie ktoś się pokusi o dobro-koleżeńskie 'i tak długo dawałeś rade'.
No cóż. Nic na to nie poradzę. Banan na mordzie jest? Jest. Śniegu nie ma? Nie ma. Solą nie sypią? Nie sypią. No to dajemy.
Całą noc wczoraj padało.
Rano przyszły przymrozki, więc jak wstałem, żeby psiarnie na szczanie puścić to zauważyłem śliczną szklaneczkę na ulicy.
Słońce wstaje koło 6 rano, ja natomiast wyjeżdżam do roboty koło 7.30. Nisko stojące słoneczko miało półtorej godziny nieskrepowanego ocieplania asfaltu.
Kiedy odpalałem moto o 7.30 widok był naprawdę fajny. Płot mi parował :)
Droga do pracy była jeszcze lepsza. Roztopiło szklankę, ale za to wszystko mokre i zimne. Bardzo ślisko, miejscami jeszcze lód, a na to wszystko nisko stojące słońce waliło prosto w pysk (do pracy jadę dokładnie na wschód, a wracam dokładnie zachód. Rano słońce w pysk, na powrocie popołudniu słońce w pysk). Teraz dodatkowo droga była cała mokra i cudownie odbijała promienie słońca. Na to nałożyła się niska temperatura i parowanie szyby w garnku, która dawała mi prosto przed oczami piękne refleksy i wszystkie kolory tęczy.
SVka to jednak SVka, a nie jakiś GS. Tu już pod manetą coś się dzieje, także dziś była lekcja subtelności pełną gębą. Delikatne kręcenie, delikatne hamowanie, wszystko cacy, buzi, milusi.
Dawno się tak dobrze nie bawiłem :)
I tak, wiem. Jestem zjebany, ale to w żadnym stopniu nie umniejsza frajdy.
I tak, też wiem, że jak któregoś dnia w końcu napiszę krótkie, lakoniczne 'wyjebałem' to usłyszę w odpowiedzi 'było do przewidzenia', ewentualnie ktoś się pokusi o dobro-koleżeńskie 'i tak długo dawałeś rade'.
No cóż. Nic na to nie poradzę. Banan na mordzie jest? Jest. Śniegu nie ma? Nie ma. Solą nie sypią? Nie sypią. No to dajemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz