Notka z 22.07.2014
Rzecz się działa w ostatni piątek. Było trochę przed 17. Leciałem z pracy w trybie lekko przyspieszonym. Musiałem zdążyć do lekarza w pewnej sprawie.
Opisując sprawę, młoda w szpitalu otrzymała tubkę maści na dupcie. Zwykła, bez frykasów, za to świetnie spełniająca swoją rolę. Maść się skończyła, weszły sklepowe cuda i osiągnięcia współczesnej techniki... suche badziewia, na pograniczu podrażnienia skóry. Popróbowaliśmy trochę wynalazków, w efekcie czego kolejnym krokiem było zdobycie tajemnej receptury owej super maści.
Udałem się w tym celu do Panoramixa... wróć, skontaktowaliśmy się z naszymi szpitalnymi wtykami. Przepis dostaliśmy. Udałem się do apteki celem realizacji. Poszło bezproblemowo, acz pani mi w tajemnicy wyznała, że owa maleńka tubka maści będzie mnie kosztować ponad 30 ziko, za to z receptą tylko 8. Przeliczyłem szybko w głowie zużycie owej maści i wyszło mi, że mówimy tu o małej fortunie. Uznałem, że gra warta świeczki.
Tutaj dochodzimy do momentu, gdzie lecę z pracy w piątkowe popołudnie. Drogą dedukcji doszedłem, że będę miał większe szanse trafienia lekarza, jeśli pojawię się na miejscu przed zamknięciem. Pędziłem zatem, przy okazji czerpiąc radość z kręcenia manetą mając ważny powód.
Zajechałem na miejsce, odczekałem swoje w kolejce i wchodzę.
Zapakowałem się do pokoju. Skórzane kombi na grzebiecie, miliony rozsmarowanych owadów na całym ciele. To zwykle robi wrażenie na kimś, kto cały dzień spędza w zaciszu małego pokoiku... i tak było tym razem. Pan doktor ocenił mnie od góry do dołu. Zauważyłem wyraz aprobaty na jego twarzy. Chciałem się nad tym zastanowić, ale ruszył dialog. Opisałem swój problem, pan doktor wysłuchał, wyjął blankiecik i zaczął wypełniać. Chwila ciszy, pomagam mu całym sobą pisać te jego egipskie hieroglify, w końcu wręcza papierki.
- O, widzę, że pan doktor mi wypisał dwie. Dziękuje bardzo. Czyli co, jak się skończą to zgłosić się do pana po następne recepty? To widzimy się niedługo?
- Chyba się nie zobaczymy.
- ... nie rozumiem?
- Takie recepty powinien wypisywać pediatra. Ja nie jestem pediatrą.
- Rozumiem. To czemu pan mi wypisał te recepty?
- Bo podoba mi się pana ubiór.
Chwila refleksji. Olśnienie i kobieca intuicja mode on.
- Czym jeździsz?
- Booneville
- Nieźle. Może kiedyś polatamy. Dziękuje jeszcze raz za recepty.
- Nie ma za co. Wszystkiego dobrego dla Twoich dzieci i uważaj na siebie.
O. Tak było
Rzecz się działa w ostatni piątek. Było trochę przed 17. Leciałem z pracy w trybie lekko przyspieszonym. Musiałem zdążyć do lekarza w pewnej sprawie.
Opisując sprawę, młoda w szpitalu otrzymała tubkę maści na dupcie. Zwykła, bez frykasów, za to świetnie spełniająca swoją rolę. Maść się skończyła, weszły sklepowe cuda i osiągnięcia współczesnej techniki... suche badziewia, na pograniczu podrażnienia skóry. Popróbowaliśmy trochę wynalazków, w efekcie czego kolejnym krokiem było zdobycie tajemnej receptury owej super maści.
Udałem się w tym celu do Panoramixa... wróć, skontaktowaliśmy się z naszymi szpitalnymi wtykami. Przepis dostaliśmy. Udałem się do apteki celem realizacji. Poszło bezproblemowo, acz pani mi w tajemnicy wyznała, że owa maleńka tubka maści będzie mnie kosztować ponad 30 ziko, za to z receptą tylko 8. Przeliczyłem szybko w głowie zużycie owej maści i wyszło mi, że mówimy tu o małej fortunie. Uznałem, że gra warta świeczki.
Tutaj dochodzimy do momentu, gdzie lecę z pracy w piątkowe popołudnie. Drogą dedukcji doszedłem, że będę miał większe szanse trafienia lekarza, jeśli pojawię się na miejscu przed zamknięciem. Pędziłem zatem, przy okazji czerpiąc radość z kręcenia manetą mając ważny powód.
Zajechałem na miejsce, odczekałem swoje w kolejce i wchodzę.
Zapakowałem się do pokoju. Skórzane kombi na grzebiecie, miliony rozsmarowanych owadów na całym ciele. To zwykle robi wrażenie na kimś, kto cały dzień spędza w zaciszu małego pokoiku... i tak było tym razem. Pan doktor ocenił mnie od góry do dołu. Zauważyłem wyraz aprobaty na jego twarzy. Chciałem się nad tym zastanowić, ale ruszył dialog. Opisałem swój problem, pan doktor wysłuchał, wyjął blankiecik i zaczął wypełniać. Chwila ciszy, pomagam mu całym sobą pisać te jego egipskie hieroglify, w końcu wręcza papierki.
- O, widzę, że pan doktor mi wypisał dwie. Dziękuje bardzo. Czyli co, jak się skończą to zgłosić się do pana po następne recepty? To widzimy się niedługo?
- Chyba się nie zobaczymy.
- ... nie rozumiem?
- Takie recepty powinien wypisywać pediatra. Ja nie jestem pediatrą.
- Rozumiem. To czemu pan mi wypisał te recepty?
- Bo podoba mi się pana ubiór.
Chwila refleksji. Olśnienie i kobieca intuicja mode on.
- Czym jeździsz?
- Booneville
- Nieźle. Może kiedyś polatamy. Dziękuje jeszcze raz za recepty.
- Nie ma za co. Wszystkiego dobrego dla Twoich dzieci i uważaj na siebie.
O. Tak było
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz