Notka z 10.01.2014
Dziś byłem świadkiem stłuczki. Jakieś 15m ode mnie pierdolnęły się 2 skutery, a dokładniej jeden jebną w bok drugiego i kierowniczka poszła jak z procy w glebę.
Biorąc pod uwagę jak tu jeżdżą, dziwie się, że dopiero po tylu dniach takie coś się wydarzyło. Dziwie się, że w drodze do pracy nie oglądam minimum 3 wypadków każdego dnia. Ale do rzeczy...
Chłop się utrzymał na skuterze, laska w glebę. Chłop miał kask i nawet nie próbował go ściągać, a nie odjechał chyba tylko dlatego, że go zablokowali.
Laska, w sukience, w sandałkach, bez kasku ofkoz... gruchnęła w glebę aż miło. Ludzie zaczęli się zbiegać. Ktoś do niej kucnął, więc ja szybko z innym ziomkiem ogarnąłem jej sprzęta. Kluczyk przekręciliśmy, podnieśliśmy skuter i... podniosłem kask, który pani ze sobą na skuterze wiozła (no przecież nie na głowie...). Zbiegło się już parę osób, więc uznałem, że moja pomoc samej kobiecie jest zbędna. Rzuciłem tylko okiem co robią, a robili ciekawie...
Zaczęli targać z gleby tą biedną babinę, potem ją wzięli za łeb, odchylili i zaczęli jej lać wodę do gardła. Nie wiem czy pomogło, zwinąłem się do roboty, bo już i tak mój świat zachwiał się w posadach.
Był 10 Stycznia, poranek piątunio, a całość miała miejsce w drodze do biura w Bangalore, w Indiach.
Dziś byłem świadkiem stłuczki. Jakieś 15m ode mnie pierdolnęły się 2 skutery, a dokładniej jeden jebną w bok drugiego i kierowniczka poszła jak z procy w glebę.
Biorąc pod uwagę jak tu jeżdżą, dziwie się, że dopiero po tylu dniach takie coś się wydarzyło. Dziwie się, że w drodze do pracy nie oglądam minimum 3 wypadków każdego dnia. Ale do rzeczy...
Chłop się utrzymał na skuterze, laska w glebę. Chłop miał kask i nawet nie próbował go ściągać, a nie odjechał chyba tylko dlatego, że go zablokowali.
Laska, w sukience, w sandałkach, bez kasku ofkoz... gruchnęła w glebę aż miło. Ludzie zaczęli się zbiegać. Ktoś do niej kucnął, więc ja szybko z innym ziomkiem ogarnąłem jej sprzęta. Kluczyk przekręciliśmy, podnieśliśmy skuter i... podniosłem kask, który pani ze sobą na skuterze wiozła (no przecież nie na głowie...). Zbiegło się już parę osób, więc uznałem, że moja pomoc samej kobiecie jest zbędna. Rzuciłem tylko okiem co robią, a robili ciekawie...
Zaczęli targać z gleby tą biedną babinę, potem ją wzięli za łeb, odchylili i zaczęli jej lać wodę do gardła. Nie wiem czy pomogło, zwinąłem się do roboty, bo już i tak mój świat zachwiał się w posadach.
Był 10 Stycznia, poranek piątunio, a całość miała miejsce w drodze do biura w Bangalore, w Indiach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz