piątek, 10 października 2014

ARCHIWUM - nieMOTO - Drugi domowy

Notka z 14.12.2012

Piątunio rano.
Bez spinki zbieramy się do roboty. Sprzątamy co się da. Rutynowo wszystkie sprzęty, które mogą zostać uszkodzone. Nasza wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach. Musi dorównać naszej sprytnej zwierzynie, która pod naszą nieobecność zamienia się w ściśle współpracujący, niszczycielski zespól. Ostatnio nie chciało nam się chować materaca. Co mogą zrobić z wielkim materacem? Prześcieradła już dawno pogryzły i podarły. Naprawdę już nie mają co z nim zrobić... 
Nie dały rady go ruszyć, nie dały go rady pogryźć i wyciągnąć sprężyn, więc się na niego zrzygały. Przecież pan na pewno naniósł do domu drewno po to, żeby zerwać z niego korę, zeżreć i potem ją wyrzygać na materac. Na pewno.
Nie popełnimy dziś tego błędu. Schowamy materac. Zabrałem się za to i kiedy go podnosiłem, moim oczom ukazała się... kupa. 
Widok w żaden sposób nie był zaskakujący, aczkolwiek zaciekawiło mnie. Co robi kupa pod kaloryferem? Nijak nie idzie się tam wepchnąć dupskiem i strzelić 'kangura'. Jakim cudem więc? Poza tym coś było nie tak w tej kupie. Nie wyglądała jak cala, bardziej kawałek. Kocia? Niemożliwe. Żaden pies nie traciłby czasu, żeby ja pstryknąć pod kaloryfer. Takiego frykasa zjada się z miejsca, a nie ogrzewa. Zatem któryś pies. Tekilka? Niemożliwe. Za małe dupsko. Więc Lulka. Ale Lulka nie wali klocków w domu. Te czasy już dawno minęły. Więc jaki cudem? Tą zagadkę należy rozwiązać.

Coś mnie tknęło, coś zakołatało mi w głowie, coś, co dzień wcześniej chyba mi Justyna pokazywała. Poszedłem po schodach do górnej kuwety. Kuweta ta stoi na białym dywaniku, żeby koty mogły otrzepywać łapki i nie roznosiły żwirku po domu. I tak musimy często dosypywać, bo Lulka wyjada.
Wracając do dywaniku, zauważyłem, że jest już napoczęty. Właśnie! To mi pokazywała Justyna. Zwierzyna zaczęła zjadać dywanik. Wypruwały nitki... 
Czułem, że jestem coraz bliżej rozwiązania zagadki. Skoro wypruwały nitki, to gdzie były te nitki? No oczywiście, jeśli to była Lulka to wszelkie dowody zbrodni zostały zjedzone. Nitka się nie trawi, trzeba ją... wysrać. Tak!
Popędziłem na dół szukać Lulki. Znalazłem ją i przyjrzałem się dokładnie. Miałem racje! Z dupska na nitce dyndał jej sporych rozmiarów klocek. Wprawne oko oceniło, iż jest to cześć wcześniej znalezionego klocka. Dyndał sobie teraz z tyłka Lulki jak kula na łańcuchu. Morgenstern normalnie. Wiedziałem! Zagadka rozwiązana!
Niestety... Lulka zobaczyła pana, który z czegoś się cieszy. W sumie nieważne z czego się cieszy. Skoro pan się cieszy to i Lulka się cieszy. A jak Lulka się cieszy... to merda ogonem.

Na koniec krótki quiz. Łatwy, jeśli przytrzymamy się obecnego toku rozumowania.
Pytanie:
Po czym poznać, że Tekilka nauczyła się wchodzić na piętro po schodach?
Odpowiedź:
To proste. Wysrała się na górze

2 komentarze:

  1. Tu Pchła. W tej notce sypnąłeś imię Małżonki, więc albo zmień tu albo w całym blogu. Według mnie lepiej się czyta "Justyna" niż "J." :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wcale się nie jebnąłem. może to nie jest intuicyjne, ale to pies się zesrał nie małżonka ;)

    OdpowiedzUsuń