Notka z 02.10.2013
Dziś koreczki na Krakowie były naprawdę bardzo duże. Praktycznie całą część miejską przepychałem się, zastanawiając się czy te 6cm przedłużki do lusterek to naprawdę będzie taki dobry pomysł.
W pewnym miejscu zrobiło się luźno-niebezpiecznie. To znaczy auta już nie stoją zbite w kupę, tylko mają miejsce w sam raz, żeby zrobić coś głupiego. Lewy pas ciągle stoi, prawy pas jedzie. Ja jadę prawym pasem, jak najdalej z prawej, żeby mieć więcej czasu na reakcje jak nagle ktoś mi wyjedzie. Mijam kilka aut z migaczami włączonymi, ogólnie napinka i pełna koncentracja.
Wreszcie kończy się luźna jazda prawego pasa i zaczyna być znów zbity. Delikatnie zjeżdżam do środka mojego pasa, kierując się na linie pomiędzy, aby znów lecieć środkiem.... i w tym momencie pani radośnie wyjechała z lewego na prawy. Nic tym nie zyskiwała, bo ten też już stał. Może uznała, że skoro raz jechał to pojedzie znowu? Nie mam pojęcia. Fakt jest, że musiałem mocniej zahamować.
Niby nic wielkiego, trzeba się w korku tego spodziewać, no ale trochę mnie to zirytowało. Wszystko i tak się zatrzymało, mi się nie spieszyło, więc uznałem, że wdam się w dyskusje z kierowcą puszki, co by sobie trochę urozmaicić dzień.
Podjechałem i zatrzymałem się na wysokości okna. Pani siedzi, trzyma się kierownicy i patrzy na wprost. Uznałem, że nie będę pukał w szybę, tylko pomacham ręką. Cholera wie, czy pukanie jej nie przerazi i nie wciśnie gazu w podłogę.
Zauważyła mnie. Popukałem jej lekko w lusterko paluszkiem. Chyba każdy by się domyślił o co chodzi. Już chciałem odjechać, ale... pani otwiera szybę i wielce zaciekawiona spogląda na mnie. Otworzyłem więc swoją szybę i zaczyna się rozmowa:
- zajechała mi pani drogę
- oooooo....? (mina max troskliwie zatroskanej mamusi nad 5latkiem, któremu popsuła się zabawka)
To 'ooo' było z takim niemym zapytaniem, że uznałem, iz może już nie pamięta co się działo 10 sekund temu, wiec ponawiam:
- jechałem tym pasem, na który pani przed chwilą nagle wjechała.
- aaaaaaa.....oooooo (tym razem już bez zapytania)
- nie widziała mnie pani, pewnie nie patrzyła pani w lusterko
- ooooo (troska zmienia się w uśmiech zrozumienia)
- proszę używać lusterka
- aaaa (uśmiech)
- ....
- (uśmiech z wyczekiwaniem)
- ....
- (nadal uśmiech)
- eee.... miłego dnia
No kurwa! Skołowała mnie maksymalnie. Chciałem ją na legalu zjebać, a skończyło się na tym, że życzyłem jej miłego dnia :)
Dziś koreczki na Krakowie były naprawdę bardzo duże. Praktycznie całą część miejską przepychałem się, zastanawiając się czy te 6cm przedłużki do lusterek to naprawdę będzie taki dobry pomysł.
W pewnym miejscu zrobiło się luźno-niebezpiecznie. To znaczy auta już nie stoją zbite w kupę, tylko mają miejsce w sam raz, żeby zrobić coś głupiego. Lewy pas ciągle stoi, prawy pas jedzie. Ja jadę prawym pasem, jak najdalej z prawej, żeby mieć więcej czasu na reakcje jak nagle ktoś mi wyjedzie. Mijam kilka aut z migaczami włączonymi, ogólnie napinka i pełna koncentracja.
Wreszcie kończy się luźna jazda prawego pasa i zaczyna być znów zbity. Delikatnie zjeżdżam do środka mojego pasa, kierując się na linie pomiędzy, aby znów lecieć środkiem.... i w tym momencie pani radośnie wyjechała z lewego na prawy. Nic tym nie zyskiwała, bo ten też już stał. Może uznała, że skoro raz jechał to pojedzie znowu? Nie mam pojęcia. Fakt jest, że musiałem mocniej zahamować.
Niby nic wielkiego, trzeba się w korku tego spodziewać, no ale trochę mnie to zirytowało. Wszystko i tak się zatrzymało, mi się nie spieszyło, więc uznałem, że wdam się w dyskusje z kierowcą puszki, co by sobie trochę urozmaicić dzień.
Podjechałem i zatrzymałem się na wysokości okna. Pani siedzi, trzyma się kierownicy i patrzy na wprost. Uznałem, że nie będę pukał w szybę, tylko pomacham ręką. Cholera wie, czy pukanie jej nie przerazi i nie wciśnie gazu w podłogę.
Zauważyła mnie. Popukałem jej lekko w lusterko paluszkiem. Chyba każdy by się domyślił o co chodzi. Już chciałem odjechać, ale... pani otwiera szybę i wielce zaciekawiona spogląda na mnie. Otworzyłem więc swoją szybę i zaczyna się rozmowa:
- zajechała mi pani drogę
- oooooo....? (mina max troskliwie zatroskanej mamusi nad 5latkiem, któremu popsuła się zabawka)
To 'ooo' było z takim niemym zapytaniem, że uznałem, iz może już nie pamięta co się działo 10 sekund temu, wiec ponawiam:
- jechałem tym pasem, na który pani przed chwilą nagle wjechała.
- aaaaaaa.....oooooo (tym razem już bez zapytania)
- nie widziała mnie pani, pewnie nie patrzyła pani w lusterko
- ooooo (troska zmienia się w uśmiech zrozumienia)
- proszę używać lusterka
- aaaa (uśmiech)
- ....
- (uśmiech z wyczekiwaniem)
- ....
- (nadal uśmiech)
- eee.... miłego dnia
No kurwa! Skołowała mnie maksymalnie. Chciałem ją na legalu zjebać, a skończyło się na tym, że życzyłem jej miłego dnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz