środa, 18 maja 2016

nieMOTO - Magia

Kilka spraw się nałożyło niefortunnie. Efekt taki, że zbliża się 22, a ja wracam autem z Krakowa. Jadę wiochami, turlam 50, bez pośpiechu. Ciemno, deszcz, pusto. Dziś odświeżyłem bolidowego pena. Kilka kawałków nowych wpadło, właśnie je testowałem. Był Captain Panic, trochę Hybrida, oraz jeden kawałek od brata. Prosiłem, żeby mi wynalazł dobrą wersje. Przysłał mejlem, podziękowałem, zapomniałem. Wpadł na bolidowego pena na niewiadomej.

Minąłem Modlniczkę, zaczęły się Brzezie i razem z nimi zaczął się TEN kawałek, Marek Biliński - Bulwary nad rzeką wspomnień.
Wersja stworzona idealnie, z kilkusekundowym, cichym rozbiegiem. Wyciszyło mnie, wyczekało. Głośność 30, przy basach fotel dostaje takich wibracji, że masuje nerki.
Kiedy wszedł, to nie wiedziałem gdzie jestem. Totalnie mnie rozmontował na fraktale. Trzymałem się kierownicy, po chwili oczy zaczęły mnie boleć, bo zapomniałem mrugać. Kurwa, wdech-wydech, wdech-wydech, pamiętaj. Przez 5 minut jechałem tam, gdzie było łatwiej, w zasadzie byłem gotowy jechać wszędzie, byle tylko ta chwila nie minęła.

Czuje, że nocne patrole bolidem powrócą.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz