poniedziałek, 13 października 2014

ARCHIWUM - MOTO - Troskliwe misie

Notka z 15.04.2013


Spycam sobie grzecznie do pracy. Właśnie wylatuje z testowego i zbliżam się do skrzyżowania Monte Casino i Kapelana.
Mam tam obcykane światła. W momencie kiedy zapala się pomarańczowe po zielonym do skrętu w prawo to 1sec później zapala się pomarańczowe po czerwonym do jazdy na wprost. Ja tam jadę na wprost.
No wiec dolatuje do Kapelanka i widzę, że zielone w prawo jest. Cisnę prawym środkowym (4 pasy, 2 prosto 2 w prawo) i liczę, że dolatując do świateł już się właśnie zrobi zielone do mojego lotu. Widoczność dobra, czerwone dla przechodniów, reszta żadnego nie ma... wyliczam prędkość, dolatuję, żeby idealnie włączyć się przed pierwsze auto...
Peszek chciał, że na lewym skrajnym na pole position jest radiolka. Zwolniłem i schowałem się za pierwszym prawym. Przejechałem skrzyżowanie i na przerywanej przekicałem sobie na prawe pole position na następnych światłach. Smutne pany zajęły lewy. Czerwone, stoimy.
Widziałem już kiedyś radiole KIA, więc rzuciłem okiem i olewka. Biorąc pod uwagę zainteresowanie panów policmajstrów, oni motocykl widzieli pierwszy raz w życiu.
Zapaliło się zielone,  ruszam. Bez spiny, bo na tych światłach czasem dantejskie sceny. A to babcia widzi swój tramwaj i wali środkiem skrzyżowania, taranując samochody, a to trafi się jaki daltonista z ciężką nogą.... i tym razem się nie myliłem.
Dobra sekundę po zapaleniu się naszego zielonego, prostopadle do nas, od lewej, na skrzyżowanie wpada rozbuchany SUV. Ewidentnie na malinowym wjechał na krzyżówkę. Widać było, że kierowca wyścigowy za sterami siedział, bo wpadł rozpędzony na nasze pasy ruchu, skręcił w lewo ostro z mocnym hamowaniem, w efekcie prawie staną w miejscu, blokując lekko mój pas i cały pas radiolki.
Uznałem, że nie chce mi się oglądać trzepania idioty z SUVa, więc kulturalnie poczekałem, aż cały ucieknie z mojego pasa, minąłem, szybko zmieniłem pas tak, żeby od radioli udzielał mnie SUV miszczunia... i pyta.
Panowie z radioli olali SUVa. Dość agresywnie wyskoczyli zza niego i równie agresywnie wrócili na lewy pas, ustawiając się bardzo bliziutko za mną. Wzruszony ich troską, zwolniłem do 50ciu i poturlaliśmy sobie tak do ronda. Nie zatrzymali mnie.
Przyznam, że sam nie wiedziałem, że moja jazda jest tak wspaniała, że aż pany policyje chcą mnie z bliska oglądać, ignorując innych miszczuniów. Moja wiara w nasze służby mundurowe znów się wzmogła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz