poniedziałek, 13 października 2014

ARCHIWUM - nieMOTO - Koci mocz

Notka z 21.03.2013


Koci mocz ma wyjątkowe właściwości. Ciężko to opisać, znacznie lepiej przeżyć samemu konfrontacje z tym cudownym wytworem natury. Ostatnio miałem okazje przyjrzeć się bliżej temu zjawisku, jako, że Franuś się na mnie wyszczał w geście obronnym przed jazdą autem.
Teoretycznie rzeczy obeszczane przez kota nadają się tylko do spalenia. Są specjalne środki, które mają ten zapach neutralizować, teoretycznie można też wyprać, ale zapach nie ustępuje nigdy, co najwyżej blednie z czasem.
Sam zapach jest unikalny. Zawsze wydawało mi się, że nic nie jest w stanie naśladować smrodu kociej szczyny. Ten zapach nie miesza się z innymi. Nie ma lekkiego poczucia. Albo go czujesz, albo nie. I od razu wiesz, że to jest właśnie to.
Koci mocz dość interesująco się zachowuje. Na początku, zaraz po wyszczaniu przez kota, smrodu prawie nie czuć. Następnie, kiedy trochę podeschnie, smród staje się nie do zniesienia. Co ciekawsze, próba zmycia go, sprawia tylko, że śmierdzi jeszcze bardziej. Próba neutralizacji innym zapachem jest jak dodawanie jakiegoś koloru do czarnego. Naprawdę, naprawdę sprawa jest ciężka.

I prawdopodobnie właśnie dlatego zajebie tego jebanego czarnego sierściucha za to, że wyszczał się na moje moto spodnie i zrobił to dziś rano, tak, aby intensyfikacja smrodu kociej szczyny nastąpiła dopiero po dojechaniu do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz