piątek, 17 października 2014

ARCHIWUM - nieMOTO - Poniedziałek

Notka z 28.04.2014

Zbieram się rano do pracy. Krzątam się nieco, kompletując sprzęt na trening. Okazało się, że bandaże się zawieruszyły i nie poszły do prania, mało tego, leżały sobie nieco przygniecione i dojrzewały. Sprzęt uzbierałem, teraz do garażu. Niestety coraz częściej miewam poważne braki zaufania do panów z serwisu. Uznałem, że sobie sprawdzę podstawowe rzeczy na wszelki wypadek. Łańcuch nowy, serwisant kazał podjechać na podciągnięcie po 100km. Przyjechałem po 120. Podciągną. Ale co tam, nie zaszkodzi sprawdzić...
Łańcuch naprężony tak, że nie mogę go nawet trącić dobrze. Postawiłem na podnośnik i lekko zluzowałem. Trochę, żeby starczyło na dojechanie do serwisu gdzie zapuszczę opierdol (który to już?) i każe sprawdzić.
Zrzucam moto z podnośnika. Jeszcze tylko rzut okiem, czy nóżka rozłożona... i jeb. Moto leży. Nóżka była w najchujowszy możliwy sposób rozłożona. Wyglądała dobrze, ale pod naporem się złożyła.
Podniosłem i wytoczyłem. Straty?... a jakże, upierdolił się lewy kierunek. Pękł jakiś zatrzask i wypadła szybka. Superglu i składamy... kurwa nie chce lecieć, nacisnę trochę mocniej.... jeb... wytarłem ręce, czym prędzej wytarłem cały zapierdolony klejem kierunek i jakoś poskładałem.

Czas się ubierać... co tak jebie... kurwa buty mokre, spodnie mokre, kurtka mokra... wszystko mokre od piątku i jebie niemiłosiernie... ale jak to, przecież w piątek specjalnie wieczorem w kominku napaliłem i rzeczy tam złożyłem... J wyniosła i jebnęła w kąt, bo by przecież psy pogryźć mogły....

Tak. To jest poniedziałek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz