Notka z 14.02.2014
Z serii wzmocnienie wiary w ludzkość.
Piątek, popołudniu, powrót do domu. W pociągu cieplutko, parę osób siedzi. Jedziemy.
Przyszła pani konduktor. Grzecznie się przedstawiła, poprosiła o bilety. Pokazałem bilet i wróciłem do lektury.
Pani konduktor stała cały czas przy mnie, kątem oka widziałem. Podniosłem głowę, żeby spytać o co chodzi, ale okazało się, że stoi plecami do mnie i patrzy na dziewczynę, która nerwowo przesypuje swoje rzeczy.
Dziewczę to, lekko roztrzepane i zdenerwowane, nie mogło znaleźć swojego biletu, a kiedy już w końcu namierzyła, to się okazało, że czas ważności biletu miną (4 godzinny chyba). Dziewczę zaczęło się tłumaczyć, popadając już lekko w desperacje, ale pani konduktor, pomimo, ze miła i spokojna, jednak szablon do mandatów wyjęła.
W tym momencie, z jednego z miejsc wstał jeden pan. Powolny i ostrożny sposób poruszania, a także biała laska w ręce, utwierdziły mnie w przekonaniu, iż pan jest albo niewidomy, albo prawie niewidomy. Powolnym krokiem podszedł do pani konduktor i powiedział:
- niech ją pani potraktuje jako moją opiekunkę. bardzo panią proszę, niech pani mandatu nie wypisuje.
Konduktorka zaledwie chwilę dała radę wytrzymać uprzejme, niecelne spojrzenie miłego pana.
- dobrze
Konduktorka poszła, pan położył delikatnie rękę na ramieniu lekko skołowanej dziewczyny, poklepał z uśmiechem i wrócił na swoje miejsce.
A ja mam dalej radosnego banana na gębie.
Z serii wzmocnienie wiary w ludzkość.
Piątek, popołudniu, powrót do domu. W pociągu cieplutko, parę osób siedzi. Jedziemy.
Przyszła pani konduktor. Grzecznie się przedstawiła, poprosiła o bilety. Pokazałem bilet i wróciłem do lektury.
Pani konduktor stała cały czas przy mnie, kątem oka widziałem. Podniosłem głowę, żeby spytać o co chodzi, ale okazało się, że stoi plecami do mnie i patrzy na dziewczynę, która nerwowo przesypuje swoje rzeczy.
Dziewczę to, lekko roztrzepane i zdenerwowane, nie mogło znaleźć swojego biletu, a kiedy już w końcu namierzyła, to się okazało, że czas ważności biletu miną (4 godzinny chyba). Dziewczę zaczęło się tłumaczyć, popadając już lekko w desperacje, ale pani konduktor, pomimo, ze miła i spokojna, jednak szablon do mandatów wyjęła.
W tym momencie, z jednego z miejsc wstał jeden pan. Powolny i ostrożny sposób poruszania, a także biała laska w ręce, utwierdziły mnie w przekonaniu, iż pan jest albo niewidomy, albo prawie niewidomy. Powolnym krokiem podszedł do pani konduktor i powiedział:
- niech ją pani potraktuje jako moją opiekunkę. bardzo panią proszę, niech pani mandatu nie wypisuje.
Konduktorka zaledwie chwilę dała radę wytrzymać uprzejme, niecelne spojrzenie miłego pana.
- dobrze
Konduktorka poszła, pan położył delikatnie rękę na ramieniu lekko skołowanej dziewczyny, poklepał z uśmiechem i wrócił na swoje miejsce.
A ja mam dalej radosnego banana na gębie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz